Dostajemy tyle, ile możemy dobrze spożytkować.
[vc_row][vc_column][vc_text_separator title=”13 MARCA 2018 (NR 631) `{`ZNAKI CZASU/ANDRZEJ SICIŃSKI`}`” el_width=”100″][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_column_text]
Zbliżający się koniec obecnej kadencji władz Kościoła to dobry czas na pierwsze podsumowania. W kolejnych tygodniach będziemy publikować wywiady z najważniejszymi urzędnikami kościelnymi, opublikowanymi w Głosie Adwentu.
GŁOS ADWENTU: Jak Pastor ocenia mijającą kadencję z perspektywy skarbnika i obszarów, za które skarbnik odpowiada?
MAKSYMILIAN A. SZKLORZ: Moja funkcja polega na koordynowaniu służby finansowej, monitorowaniu i planowaniu działalności finansowej Kościoła, szkoleniu, pomocy jednostkom kościelnym. Jestem też łącznikiem w sprawach finansowych między instytucjami Kościoła w Polsce a Wydziałem Transeuropejskim oraz służbą rewidentów Generalnej Konferencji. Zajmuję się także sprawami szafarstwa, co sprowadza się do edukowania wyznawców w zakresie zarządzania dobrami Bożymi. Podróżuję i odwiedzam zbory, uczestniczę w licznych naradach i posiedzeniach organów kolegialnych instytucji kościelnych.
Już pierwszy rok po ostatnim Zjeździe Kościoła był poświęcony realizacji planu budowania i edukowania kościelnych kadr finansowych. W tej kadencji odbyły się dwa szkolenia rozwijające umiejętności potrzebne do tej służby i budujące nas duchowo.
W wymienionych przeze mnie obszarach mojej służby, a także pod względem sytuacji finansowej oceniam mijającą kadencję bardzo dobrze.
No właśnie, sytuacja finansowa. Proszę powiedzieć o niej coś więcej. I o wierności, tej finansowej, wyznawców.
Zacznę dla porównania od roku 2011, czyli jeszcze w poprzedniej kadencji, kiedy to wpływy z dziesięciny były bardzo dobre, ale średni wzrost dziesięciny w trzech diecezjach wyniósł tylko nieco ponad 1 proc. Za to w roku 2016 każda diecezja odnotowała bardzo dobry wzrost zebranej dziesięciny — średnio o 6,5 proc. Rekordowo wypadła wtedy Diecezja Wschodnia, gdzie wzrost sięgnął 9,6 proc.
Przez cztery lata tej kadencji władz Kościoła każdy rok był wzrostowy — w 2013 i 2014 było to 4proc., w 2015—7 proc., w 2016 — 6,5 proc. A już po pierwszym półroczu 2017 roku mamy wzrost o 9,9 proc., co może się okazać wynikiem rekordowym w okresie ostatnich 25 lat. I to wszystko przy zerowej infacji w tej kadencji, co oznacza, że jest to wzrost absolutnie realny. To jest coś wyjątkowego. Nawet pośród krajów naszego Wydziału jesteśmy w czołówce peletonu, jeśli chodzi o wzrost kwot dziesięciny w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Przede wszystkim dzięki dziesięcinie funkcjonuje siedem jednostek kościelnych: trzy diecezje, Zarząd Kościoła, Kościelny Fundusz Socjalny, ORTV „Głos Nadziei” i Korespondencyjna Szkoła Biblijna. Są to niebagatelne kwoty. Łącznie z darami w 2011 było to 7,5 mln zł, a w 2016 — 9 mln zł. Kolejne cztery jednostki — Chrześcijańska Służba Charytatywna, Dom Opieki „Samarytanin”, Wyższa Szkoła Teologiczno-Humanistyczna i Wydawnictwo „Znaki Czasu” — funkcjonują dzięki środkom pozyskanym z darowizn, opłat czy ze sprzedaży produktów. Proporcja jest tu taka, że te cztery jednostki w 2016 pozyskały 11 mln zł, czyli o 2 mln więcej niż tych siedem jednostek z dziesięciny i darów. Oznacza to, że oferta tych jednostek jest do- bra i trafia w potrzeby odbiorców.
Pozostając jeszcze przy dziesięcinie — otóż jak wynika z danych przekazanych przez diecezje, dziesięcinę oddaje około 60 proc. wyznawców osiągających dochody.
Niektórzy uważają, że gdyby dziesięciny pozostały w zborach, a nie były oddawane do diecezji, to zbory byłoby na wszystko stać. Czy rzeczywiście?
To, o czym Brat mówi, jest charakterystyczne dla organizacji kościelnych typu kongregacjonalnego. U nas jest inaczej — tworzymy rodziny zborów, rodziny diecezji, rodziny unii, a nie jak to się mówi: każdy sobie rzepkę skrobie. W kongregacjonalizmie na dużo stać tylko największe, a przez to najbogatsze zbory. Ale jeśli w jakiejś miejscowości jest mały zbór, to on nie ma szans na rozwinięcie się, a jego pastor najczęściej musi nawet dorabiać na swoje utrzymanie, bo kilkunastu wyznawców nie jest go w stanie utrzymać.
Gdyby taki system obowiązywał u nas, misja zatrzymałaby się na wielkich miastach, bo tylko tam byłaby szansa na pozyskanie dużej liczby wyznawców i stworzenie większych samo finansujących się zborów.
Gdybyśmy mieli taki system, to prawdopodobnie adwentyści z Ameryki Północnej nie byliby zainteresowani przeznaczeniem dla Kościoła w Polsce poważnych środków na odbudowę po wojnie kaplic czy zakup nowych, na przykład w Warszawie czy Krakowie. A dlaczego te pieniądze dali? Bo te zbory należały do kościelnej rodziny. To najlepszy dowód na to, że nasz system rozwija się skutecznie i sprawiedliwie, nie dzielimy bowiem według siły wpływów, ale według potrzeb jego składników.
Jednym ze źródeł finansowania Kościoła są spadki i szczególne darowizny. Czy jest to istotne źródło w przypadku polskiego Kościoła? Pytam, bo wiem, że w Kościele w Niemczech jest specjalna komórka zajmująca się tylko i wyłącznie rozpowszechnianiem wśród wyznawców informacji na temat spadków i darowizn na rzecz Kościoła. I właściwie nie ma roku, aby Kościół ich nie otrzymał.
W przypadku polskiego Kościoła nie jest to niestety istotne źródło finansowania. Choć Zarząd Kościoła w kilku ostatnich kadencjach otrzymywał po jednym spadku lub szczególnej darowiźnie, i to duże kwoty pieniężne, jak i nieruchomości. Do niedawna w naszym środowisku nie było wielu majętnych ludzi, wiec zwykle obdarowywano spadkiem najbliższą rodzinę. Być może nadchodzi czas, by i tu zaszła jakaś zmiana. Znam przypadki, że gdy wyznawcy na czas nie zadysponowali należycie swoim majątkiem, to albo jego podział był przedmiotem kosztownych procesów sądowych, albo w przypadku braku rodziny ich majątek po ich śmierci przeszedł na skarb państwa. A mógłby trafić do Kościoła.
Swoistym elementem finansowania również naszego Kościoła — takim, który nawet nie wpływa na kościelne konta, ale w jakimś stopniu wspiera Kościół — jest Fundusz Kościelny, z którego państwo dofinansowuje bezpośrednio do ZUS-u składki na ubezpieczenie społeczne duchownych i ewangelistów. Niektórzy mają wątpliwości, czy powinniśmy z tego korzystać i czy nie naruszamy tym samym zasady rozdziału Kościoła od państwa. To jak, naruszamy?
Po niewoli babilońskiej, kiedy przywódcy ludu Bożego postanowili odbudować świątynię, zwrócili się do królów medo-perskich o wsparcie i je otrzymali. Czy przestąpili tym jakieś Boże przykazanie? Bynajmniej, bo w Słowie Bożym jest napisane, że Pańskie jest wszelkie srebro i złoto. Nie musimy się zatem obawiać korzystania ze wsparcia z zewnątrz, również tego państwowego. W gruncie rzeczy nie ma różnicy, gdy ktoś obcy przyjdzie na nasze nabożeństwo i złoży jakiś dar — za który jesteśmy wdzięczni Bogu — a sytuacją, gdy państwo, będące przecież sumą płacących podatki obywateli, z tych podatków jakąś małą cząsteczką wesprze dobre dzieło, które realizujemy. Czy mamy odmówić tylko dlatego, że to państwo daje?
Co do rozdziału Kościoła od państwa, to ten rozdział nie musi być przecież wrogi, w sensie — absolutny. W Polsce i wielu innych rozwiniętych krajach rozdział ma charakter przyjazny, czyli taki, który uwzględnia różne formy współpracy. Weźmy na przykład sytuację Domu Opieki „Samarytanin”. Gdybyśmy w obowiązujących dziś unijnych standardach chcieli utrzymać w nim tylko naszych współwyznawców, to nie wiem, skąd nasz Kościół wziąłby na to potrzebne pieniądze. Koszt utrzymania jednego pensjonariusza jest bardzo wysoki, a ren- ty i emerytury naszych adwentystycznych pensjonariuszy są zbyt niskie. Czy mamy zatem pogardzić państwowym wsparciem dla naszego domu opieki?
Krytycy wszelkiego państwowego wsparcia dla Kościoła sugerują, że za takim wsparciem muszą iść z naszej strony jakieś ustępstwa ideologiczne. Czy to prawda?
Nie. Istotą naszego Kościoła w skali ogólnoświatowej są wspólne zasady wiary, misja i organizacja kościelna, unormowane w prawie zborowym, dokumentach Kościoła na różnych szczeblach i przepisach administracyjnych Generalnej Konferencji. Zatem to również Generalna Konferencja miałaby czynić owe ustępstwa na rzecz polskiego rządu. To absurd. W większości krajów rozwiniętych, gdzie funkcjonują kościelne domy opieki czy prowadzona jest przez Kościoły różnoraka działalność charytatywna, te państwa wspierają w rozmaity sposób te różne działania kościelne. Nawet w Stanach Zjednoczonych adwentystyczny uniwersytet medyczny w Loma Linda lub ADRA otrzymują corocznie od organizacji publicznych dotacje na realizację różnych projektów — tych funduszy instytucje te nie byłyby w stanie pozyskać od wyznawców czy Kościoła.
Mówiąc wprost, czy kiedykolwiek podczas spotkań z przedstawicielami polskiego rządu spotkał się Pastor z formułowaniem oczekiwań, żebyśmy zrezygnowali z jakichś poglądów czy działań lub te działania ograniczyli? Na przykład żebyśmy przestali wydawać jakieś książki czy mówić o pewnych aspektach naszego poselstwa — o ile dalej chcemy korzystać ze wsparcia Funduszu Kościelnego czy dla naszej działalności charytatywno-opiekuńczej
Kilkakrotnie uczestniczyłem wraz z przedstawicielami różnych Kościołów i innych związków wyznaniowych w spotkaniach z przedstawicielami rządu, które odbywały się czy to w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, czy w Departamencie Wyznań. Spotkania te dotyczyły, przed rokiem 2015, projektu likwidacji Funduszu Kościelnego. Przedstawiciele wszystkich mniejszościowych związków wyznaniowych byli temu projektowi przeciwni, bo ostatecznie wzmocniłoby to Kościół dominujący, a poważnie dotknęło wszystkie mniejszości. Ale w czasie tych i jeszcze wcześniejszych dyskusji nie padło ze strony rządowej ani jedno zdanie, co miałyby te Kościoły i wyznania zrobić czy czego nie zrobić, aby przypodobać się państwu.
Jakie problemy pozostają do rozwiązania dla Rady i Zarządu Kościoła kolejnej kadencji lub jakie według Pastora przyniesie najbliższa przyszłość?
Widzę trzy obszary problemów. Pierwszy dotyczy naszej uczelni w Podkowie Leśnej. Lata tłuste już ma za sobą. Możemy mieć problem z utrzymaniem funkcjonowania uczelni oraz siedmiu budynków i dużej posesji.
Drugi obszar przewidywanych problemów dotyczy emerytów. Nasz Kościół, zgodnie z przepisami Generalnej Konferencji, posiada swój, uzupełniający względem państwowego, system emerytalny dla pastorów i ewangelistów. Obecnie system ten wspiera utrzymanie 54 emerytów kościelnych, a wśród nich pięciu osób, które przeszły na emeryturę w tej kadencji. Jednak w nadchodzącej kadencji wiek emerytalny osiągnie aż 16 osób. Będzie to poważne obciążenie dla kościelnego systemu emerytalnego.
Trzeci obszar problemów, jaki dostrzegam, to spadająca frekwencja na nabożeństwach, zwłaszcza ich pierwszej części, co już poważnie rzutuje na wysokość darów zbieranych w tej części na tacę. To w dalszej kolejności prowadzić będzie do spadku liczby wiernych darczyńców dziesięciny.
Dziękuję za interesującą rozmowę. Coś na zakończenie?
Jestem głęboko przekonany do takiej myśli, że Pan Bóg daje Kościołowi poprzez ludzi tyle środków finansowych, ile Kościół jest w stanie w danym czasie dobrze spożytkować. Jeśli czasem ktoś narzeka, że mogłoby być tego więcej, to może po prostu jeszcze nie nadszedł ku temu czas.
Rozmawiał Andrzej Siciński – Redaktor Naczelny miesięcznika „Znaki Czasu”
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]