Koniec kościelnej polityki – EPC: szabat i Wieczerza Pańska

[vc_row][vc_column][vc_column_text]

Wzniosła atmosfera, żywiołowe kazanie Wintleya Phippsa o zakończeniu uprawiania polityki w Kościele i Bożym charakterze– tak przebiegał na EPC szabat, biblijny dzień święty, który obchodzą co tydzień adwentyści dnia siódmego. Rozpoczął się wieczorem w piątek uroczystością Wieczerzy Pańskiej i refleksją Marka Finleya.

W Kościele Adwentystów Dnia Siódmego obchodzona jest tzw. Wieczerza Pańska. To uroczystość przypominająca moment, kiedy Jezus sam umył nogi swym uczniom podczas ostatniej wieczerzy – kolacji spędzonej z najbliższymi współpracownikami. Potem zaś zjedli chleb i napili się wina. Adwentyści robią to samo, traktując wieczerzę jako symbol. Wyznawcy, którzy przystępują do tego obrządku, również myją sobie nogi (wieczerza nie jest obchodzona co tydzień, tylko podczas najbardziej uroczystych nabożeństw), jedzą chleb i piją sok gronowy.

Tylko czy da się zorganizować uroczystość wieczerzy pańskiej wśród ponadtysięcznej zbiorowości? Konferencja w Rogasce pokazała, że nic nie stoi ku temu na przeszkodzie.

Ale piątkowy wieczór rozpoczął się nietypowo – po paru nastrojowych pieśniach pokazano scenkę. O współczesnym synu marnotrawnym, Dawidzie, jego ojcu i bracie. Dawid dostał się na świetne studia, lecz nie chciał na nie pójść. Nie zgodził się też uczestniczyć w wyjeździe misyjnym, który proponował mu tata. Zażyczył sobie swojej części majątku i… odszedł. Na wielkim ekranie zobaczyć było można tylko jego profil na Facebooku: „San Diego… Fantastyczne miejsce! Dzieeeeeeeki wam wszystkim!”. Imprezy, kobiety, hazard… Rok później nie miał już nic. Stał się żebrakiem, stracił przyjaciół. Nagle dostał esemesa: „Synu, wracaj. Będę czekał. Uściski, tata”. Do żebraka podszedł dobrze ubrany mężczyzna: – Znam twojego tatę, on naprawdę na ciebie czeka. Jeszcze jedną osobą, która bardzo kocha swoje dzieci, jest Jezus Chrystus. Poczekaj chwilę, opowiem krótka historię tobie i innym, którzy tu są… – powiedział. Był to Mark Finley.

Na każdym siedzeniu czekały małe karteczki. – Wiele rzeczy może nas oddzielać od Boga. Być może to jest twoja praca, może ulubiony program telewizyjny, a może nawet służba w kościele, którą chcesz wykonywać zbyt niezależnie? – pytał Finley. – Napisz to na kartce. Kiedy będziesz podchodził, aby spożyć chleb symbolizujący ciało Jezusa i wino symbolizujące Jego krew, zostaw swą kartkę pod krzyżem, jako to, co oddzielało cię od Jezusa, ale to On wziął to na siebie! – brzmiał apel.

Nastał piękny moment, kiedy chleb został połamany przez powołane przez Boga osoby, które służą Mu na najważniejszych stanowiskach w Kościele, w tym przez Pawła Lazara z Polski.

Uroczystość była wzniosła, ale nie smutna. Odśpiewano piękne, optymistyczne pieśni, jak „Cudowna Boża łaska” czy „Wszystko Tobie dziś oddaje”. A wieczorem w całej Rogasce rozchodziło się pozdrowienie „Happy Sabbath, happy Sabbath”.

W sobotę, prócz uczestników kongresu, wiele innych osób przyjechało na nabożeństwo.

– Mam strasznie nieszczęśliwy zbór: co tydzień przychodzą te same smutne osoby, narzekają na te same rzeczy i śpiewają te same smutne pieśni… – mówił o swoim zborze pastor. Spokojnie, to była jedynie scenka, nie czas na doświadczenia! Duchowny narzekał, że przez rok odprawił tylko 2 chrzty (a mnóstwo pogrzebów). Ojciec zaproponował mu spotkanie. Ale syn, zapracowany pastor, nie miał przeto czasu, aby się z nim spotkać. Wspomniany pastor okazał się… bratem syna marnotrawnego ze scenki poprzedniego dnia. – Nie jestem taki jak on, nie jestem taki jak on – powtarzał sobie, patrząc na zdjęcia Dawida z San Diego…

Co chwilę ktoś rozpraszał pastora: albo znowu ojciec, tym razem zapraszając na obiad, albo syn, chcący wyciągnąć swojego tatę na mecz – Popatrz, mam do wyboru mecz i dzieło Boże – co mam według ciebie wybrać? – spytał młodego. No i wybrał oczywiście swoje maile, Facebooka, esemesy, telefony, przygotowywanie kolejnego kazania etc.

W kolejnej części nabożeństwa publiczność ostatni raz zobaczyła trzech, dobrze już znanych bohaterów. Synowie modlili się. Marnotrawny – w uniżeniu. Słuchał swojego Ojca. Pastor – nie dawał nawet Ojcu dojść do słowa… Używał za to pięknej, kwiecistej mowy podczas swych modłów.

Świetnie przyjęte było kazanie (homilia) Słowa Bożego Wintleya Phippsa. – Potrzebne i odważne. Wiele osób tak myśli, ale nikt nie mówi – komentowali pastorzy.

Pewnego dnia mama usłyszała swoje 2 córki kłócące się w pokoju. – Co się dzieje? – zapytała. – Nic, mamo, bawimy się tylko w zbór! Phipps zastanawiał się, skąd taki obraz kościołów. Jego diagnoza była jasna: bawimy się w politykę! – Nie można kościoła upolitycznić!!! Polityka w Bożym kościele? Czy w Europie nie macie tego problemu?

– Czy to odzwierciedla dobry charakter Boga? Nie możemy przekręcać tego, jaki Kościół On powołał– mówił (choć odpowiedniejszym wydaje się tu słowo krzyczał) słynny pastor i śpiewak.

Choć Phipps służy w Stanach Zjednoczonych, przygotował się do swojej refleksji. Znalazł zatrważające europejskie statystyki: przybywa tylko 2 nowych wyznawców na zbór. Rocznie. A w niektórych miastach i krajach nie ma żadnego przyrostu. W Nowym Jorku 95% adwentystów dnia siódmego to imigranci!

– Coraz mniej osób przyjdzie do nas tylko dlatego, że po prostu mamy rację! Wierzę, że każde kazanie ma nie tylko pokazać kolejną prawdę biblijną. Każde kazanie powinno zmierzać do tego, by wierni stawali się coraz bardziej podobni do Boga! –  uważa Phipps. –  A większość chrześcijan wydaje się, że „zdali ostatni egzamin”, kiedy się ochrzcili – dodał.

– Nie wiem jak wy, ale ja chcę dzisiaj zobowiązać się do tego, aby do końca życia wzrastać w oddawaniu Bożego charakteru w moim życiu – powiedział mówca pod koniec nabożeństwa. Zaskakujące było to, co stało się chwilę później (wydaje się, że bardzo spontanicznie, że nie była to zaplanowana cześć uroczystości). – Często robimy to dla naszych wyznawców, a nigdy we własnym gronie – kontynuował Phipps. – Jeśli chcecie w szczególny sposób oddać swe życie Bogu, chcecie poznawać Jego charakter na nowo, wyjdźcie teraz tutaj , będziemy się wspólnie modlić. Bóg przekazał mi, że to będzie bardzo ważny moment dla waszego Wydziału, kiedy będziecie zbliżać się do poznawania Bożego charakteru – zaapelował pastor.

Przed scenę wyszło kilkuset pastorów, którzy zechcieli przyjąć z Phippsem wspomniane przyrzeczenie.

– Jeżeli nie zawsze przejawiałem Twój charakter w moim życiu, przepraszam Boże. I pomóż mi, abym poprawiał się każdego dnia. Pomóż naszym pastorom, naszym pracownikom administracyjnym, naszym żonom i mężom pastorów wskazywać na Twój charakter. A to niech zainspiruje całą Europę! Amen, amen! Amen! – pomodlił się Phipps stojąc przed setkami wzruszonych pastorów.

Ostatnia pieśń została zaśpiewana z taką mocą, tak głośno, jak żadna inna na całym kongresie: „Wielka jest twa wierność, każdego dnia, kiedy dajesz mi swoje miłosierdzie, kiedy tylko go potrzebuję…”.

[/vc_column_text][vc_gallery type=”image_grid” images=”3053,3054,3055,3056,3057,3058,3059,3060,3061,3062,3063,3064,3065,3066,3067,3068″][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_text_separator title=”Rogaška Slatina, Słowenia … `{`Michał Rakowski/AAI fot. B. Bolesta, Tor Tjeransen, tedNEWS`}`” title_align=”separator_align_right” el_width=”100″][/vc_column][/vc_row]