Zmierzając do celu

[vc_row][vc_column][vc_text_separator title=”15 WRZEŚNIA 2019 `{`DANIEL KLUSKA`}`” el_width=”100″][vc_column_text]Kilka miesięcy temu, wyjątkowy news obiegł serwisy informacyjne na całym świecie. Lot BA3271 linii British Airways z Londynu do Dusseldorfu miał zupełnie inny przebieg niż zaplanowali pasażerowie; obsługa samolotu była przekonana, że ma lecieć do Edynburga. I tak się stało; zamiast w Niemczech, samolot wylądował w Szkocji. Akurat tego „feralnego” dnia w samolocie znalazł się także mój znajomy, którego służbowy wyjazd do Niemiec niespodziewanie skrócił się o jeden dzień.

(5) Za Panem, waszym Bogiem, pójdziecie i jego będziecie się bać, i jego przykazań przestrzegać. Jego głosu będziecie słuchać, jemu będziecie służyć i jego się trzymać.

5 Księga Mojżeszowa (Powt. Prawa) 13, 5

Te słowa wypowiada Mojżesz, tuż przed przejściem izraelitów przez Jordan. Choć mają one już ponad 3 tys. lat, dalej pozostają aktualne. Codzienne chodzenie z Bogiem – proste, a zarazem trudne.

W opisanej wyżej historii lotu samolotu do Szkocji, możemy znaleźć wiele analogii do chrześcijańskiego życia – my także odbywamy swoją podróż. Zaczynamy ją w punkcie, w którym poznajemy Chrystusa. Pomimo przeszkód i przeciwności, korzystając z Jego rad, zmierzamy do celu. Czy możliwe jest jednak, że gdzieś po drodze możemy się zgubić? Oczywiście. A czy możliwe, że możemy się zgubić będąc już nawet u samego celu? Oczywiście. Czy istnieje ryzyko, że żyjąc pozornie blisko Boga, możemy oddalić się od Niego na zawsze? Niestety tak.

Zatem z historii lotu BA3271 można wyciągnąć kilka wniosków, które mogą nam pomóc właściwie używać chrześcijańskiego kompasu.

 

Drobny błąd często prowadzi do większych kłopotów

Niewiele potrzeba, aby spaść ze schodów. Nie musimy się rozpędzać i skakać na oślep – choć w głębi serca wierzę, że nikt z nas tak nie robi. Wystarczy niewłaściwie postawić stopę i klops – leżymy. W codziennym życiu powinniśmy zachować wiele ostrożności i koncentracji, aby jeden kompromis nie doprowadził do wielkiego zaskoczenia.

Czasami zbyt mocno zawierzamy innym – to jest nasz „drobny” błąd. Tak jak pasażerowie samolotu skorzystali z możliwości przelotu do wybranego przez siebie miasta, bo sami nie mogliby tam dotrzeć, nam także trudno byłoby w codziennym życiu być absolutnie samowystarczalnymi. Szczególnie dzisiaj – w dobie rozwoju technologii, globalizacji i stylu prowadzenia życia, którego częścią jesteśmy. Lubimy patrzeć na ludzi. Niektórych stawiamy za wzór cnót. Uważamy, że nie mają sobie równych. Ale im bardziej ufamy człowiekowi, tym bardziej podlegli się stajemy. Bywamy zapatrzeni, nieobiektywni i niesprawiedliwi. Niejednokrotnie sami zaczynamy odgrywać taką rolę „liderów”. Jesteśmy „pilotami”, którzy idą korytarzem do hali odlotów i mijają ludzi wysyłających im spojrzenia pełne uznania i szacunku. To powoduje w nas pewność siebie a z czasem także pychę a z czasem, także rutynę. Być może ta ostatnia zadecydowała, że personel pokładowy z przyzwyczajenia zabrał dokumenty z biura lotów bez chwili zastanowienia i refleksji. Jeden drobiazg. Inna teczka. Brak czujności i jeden drobny błąd doprowadził do niezłego zamieszania.

 

Każdy błąd przynosi konsekwencje

To, że obsługa samolotu pobrała inne dokumenty z biura lotów jeszcze nie oznaczało, że wszystko musi się potoczyć w taki sposób. W naszym życiu bywa podobnie; jeden drobny błąd wystarczy, aby zasłonić duchową czujność – „gdybyśmy tylko wcześniej wiedzieli” – często mówimy.  Na początku nawet nie zauważamy, że coś jest nie tak. Wszystko wygląda przecież tak niepozornie. Możemy tutaj przywołać przykład Mojżesza, który okazując Bogu nieposłuszeństwo, ostatecznie nie może wejść do Ziemi Obiecanej. (4 Mojż. 20, 2-13). Tak wiele wysiłku i tak wielkie rozczarowanie. Ktoś powie „drobiazg”. Ale to nie był drobny błąd. To było nieposłuszeństwo wobec Boga. W naszym życiu każde nieposłuszeństwo wobec Boga, będzie prowadziło do surowych konsekwencji.

 

Z pewnej wysokości wszystko wygląda podobnie

Każdy, kto kiedykolwiek leciał samolotem na wysokości ponad 10 km wie o dwóch rzeczach: nad chmurami zawsze jest słońce (jeżeli lecimy w dzień) oraz to, że z wysokości wszystko wygląda podobnie. Pasażerowie feralnego lotu do Edynburga nawet nie mogli odróżnić tego, nad jakim lądem się znajdują. Wszystko wyglądało zwyczajnie. W Wielkiej Brytanii praktycznie zawsze są chmury, więc mogli nie widzieć nawet tego, że nie mają pod sobą morza (gdyby kierowali się do Niemiec).

Kiedy zaczynamy obrastać w chrześcijańską pychę, uważać się za lepszych i bardziej zdolnych, także zaczynamy się wznosić nad chmurami. Nie widzimy tego, co jest pod nami. Nie umiemy się z tym utożsamić. Często odrywamy się od naszych „ziemskich” przyjaciół czy rodziny; „oni nie wierzą tak jak my, więc nie warto już z nimi rozmawiać”. – Oni nie myślą tak jak ja, więc nie muszę do nich pisać. Mało tego – czasami wydaje nam się, że widzimy więcej! O tak. Teraz to ja dopiero dostrzegam „to”, czy „tamto”. Teraz to ja dopiero widzę jaki, kto jest. I tak sobie „lecimy” – zazwyczaj coraz bardziej samotni. Jako chrześcijanie potrzebujemy stale w naszym życiu, dobrych punktów odniesienia. Potrzebujemy wież kontroli lotów z poszczególnych „miast” – etapów naszego życia. Potrzebujemy latarni morskich, które pokażą nam, czy przypadkiem nie kierujemy się prosto na skały. Pismo Święte wyraźnie nam podpowiada, że tylko Bóg może nas bezpiecznie prowadzić w naszym życiu i konsekwentnie doprowadzić do domu.

(3) Ześlij światło i prawdę swoją, Niech mnie prowadzą, Niech mnie wprowadzą na górę twą świętą I do przybytków twoich.

Psalm 43, 3

Co jest drogowskazem w życiu chrześcijanina?

Ellen White, chrześcijańska pisarka w książce „W atmosferze niebios” wyjaśnia:

„Synowie i córki Boga mają wielkie dzieło do wykonania na świecie. Mają przyjąć Słowo Boże jako swój drogowskaz w życiu, a następnie przekazywać je innym. Mają szerzyć światło. Wszyscy, którzy przyjęli spisane Słowo, będą wiernie przekazywać je bliźnim. Będą wypowiadać słowa Chrystusa. W rozmowie i zachowaniu będą świadczyć o tym, że codziennie nawracają się na zasady prawdy. Tacy wierzący będą widowiskiem dla świata, aniołów i ludzi, a Bóg będzie w nich uwielbiony”.

 

Kiedy powinniśmy milczeć – mówimy, a kiedy powinniśmy mówić: milczymy. 

To jedno z niepisanych prawd życia. Powiedziałbym nawet, że to poważny problem współczesnego chrześcijanina. Kiedy powinniśmy słuchać, zaczynamy mówić i na odwrót. Zastanawiam się co by było, gdyby chociaż jedna osoba w samolocie zapytała stewardesę „kiedy będziemy w Dusseldorfie”? Chociaż jedna. Być może do całej sytuacji by wcale nie doszło? Szybka konsultacja z pilotem. Kontakt z najbliższą wieżą kontroli lotów. Telefony do lotniska, do biura lotów. Samolot zawraca. Chwila napięcia, dezorientacji, wyjaśnienie i wszystko dobrze się kończy.

Czasami w naszym życiu mówimy dobrze, ale w niewłaściwych momentach. Jest dobre powiedzenie: Jest to cnota nad cnotami trzymać język za zębami (lub inne, które wyjątkowo lubię: „bęben dlatego tak głośny, bo próżny”). Umiejętność zabierania głosu we właściwych sprawa jest niezwykle trudna. Zazwyczaj zdobywamy ją przez całe życie. Każde kolejne doświadczenie nas jej uczy. Dlaczego Jezus zawsze wiedział co powiedzieć?

(16) Sam zaś oddalił się na pustkowie i modlił się.

Ew. Łukasza 5:16

(41) A sam oddalił się od nich, jakby na rzut kamienia,

 i padłszy na kolana, modlił się,

Ew. Łukasza 22:41

Wielokrotnie pojawia się w Ewangeliach stwierdzenie, że Jezus oddalał się, aby się modlić. Działo się tak zwłaszcza po wielkich cudach, jak gdyby w takich momentach Chrystus odczuwał szczególną potrzebę przebywania sam na sam z Ojcem, by wysławiać Go i dziękować za to, iż objawił swoją moc i dobroć.  

 

Czas próby kiedyś przychodzi

Pasażerowie naszego bohaterskiego lotu musieli czekać ponad 2,5 godziny na lotnisku w Edynburgu, zanim mogli odlecieć do ostatecznego miejsca swojej podróży. 2,5 godziny w ścisku, bez możliwości zjedzenia posiłku – samoloty na takich trasach nie serwują stałych dań.  Gdyby ktokolwiek z nich chciał opuścić samolot, nikt nie mógłby go zatrzymać. Coś ich jednak trzymało w nadziei. Mimo tego, że lot, który miał trwać 100 minut, zajął im prawie 8 godzin. Co to było? Nadzieja, że rozwiązanie problemów jest już blisko.

Kiedy już sprawy przybiorą niewłaściwy obrót w naszym życiu, nasze motywy i cele ujrzą światło dzienne. Prawdopodobnie wtedy nadejdzie czas próby. Skąd wtedy czerpać siłę? Jak sobie poradzić? Moglibyśmy na ten temat napisać zupełnie inny artykuł. Dla chrześcijanina w trudnym momencie swojego życia, czeka kilka rozwiązań, które mogą mu pomóc; społeczność – inni wierzący. Dlatego jesteśmy Kościołem. Bóg wiedział, że potrzebujemy również siebie nawzajem. Kolejnym rozwiązaniem są budujące doświadczenia innych ludzi; to, jak oni radzili sobie z trudnościami. Przede wszystkim jednak, kilka wskazówek podaje nam sam Bóg, przez Pismo Święte:

O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.

List do Filipian 4, 6-7

Pan podtrzymuje wszystkich, którzy padają, i podnosi wszystkich zgnębionych.

Psalm 145, 15

Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was.

1 List Piotra 5, 7

 

Szczęśliwe zakończenie 

Ostatecznie pasażerowie feralnego lotu do Dusseldorfu dotarli na miejsce. Teraz w rękach operatora linii pasażerskich, od których British Airways wynajmował samolot, leży zbadanie sprawy i wyjaśnienie przyczyny całego zamieszania. Tak czy siak – pasażerowie dotarli do miejsca przeznaczenia. Może ktoś spotkał się z rodziną a ktoś inny nie spóźnił się na ważne spotkanie biznesowe, które miało się odbyć następnego dnia. Kolejna osoba być może zobaczyła się z kimś bliskim z jej rodziny, kto właśnie przebywa w szpitalu. Udało się.

W życiu chrześcijanina też nastąpi taki moment. Bóg zapowiedział dla nas „happy end”. Obiecał, że pomimo trudności i wyzwań, jakie nas tutaj czekają, On przygotuje dla nas coś wyjątkowego:

(2) W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. (3) A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli.

Ewangelia Jana 14, 2-4

On powróci po Ciebie i mnie:

Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was – mówi Pan – myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją.

Księga Jeremiasza 29, 11

Nie wiem przez co przechodzisz, ale musisz wiedzieć, że to wszystko będzie miało swoje dobre zakończenie. Zresztą; to nie będzie tylko dobre zakończenie. To będzie wspaniałe zakończenie. Dzisiaj – musisz wytrwać. Bądź blisko Boga. Bądź najbliżej, jak to tylko możliwe. Kiedy upadniesz – wstań. Nie licz swoich upadków i problemów. Pamiętaj o tym, ile razy Bóg Cię podnosi. Bóg pragnie tego, abyś zaufał Mu całkowicie. Tylko w ten sposób On może Cię doprowadzić w całości i bezpiecznie do Ziemi Obiecanej. Bez względu na to, w jaką podróż w swoim życiu się wybierzesz, do jakiego samolotu wsiądziesz, czy z jakich linii lub biura turystycznego skorzystasz, jednego możesz być pewien: jeżeli zaufasz Jezusowi, dotrzecie do celu. Bez względu na to, jak wyboista, lub pełna turbulencji czy nieoczekiwanych lądowań, okaże się Twoja podróż.

(5) lecz jeśli sam do Boga się zwrócisz i Wszechmocnego błagać będziesz o łaskę, (6) jeśli będziesz czysty i prawy, wtedy na pewno ocknie się On ku twemu dobru i przywróci ci godne mieszkanie. (7) A choć twój początek będzie niepozorny, jednak twój koniec będzie wspaniały.

Księga Hioba 8, 5-7

 

Daniel Kluska[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]