Zatrzymaj się.
W świecie, który przyzwyczaił nas do natychmiastowych reakcji i gwałtownych osądów, XIX Konkurs Chopinowski proponuje coś zupełnie innego: uważne słuchanie.
9 PAŹDZIERNIKA 2025 (NR 1147) [Felieton |Daniel Kluska]
Przez trzy tygodnie Warszawa stanie się miejscem, gdzie ważniejszy od krzykliwych nagłówków wiadomości będzie … oddech między frazami. W sali Filharmonii Narodowej — gdzie odbywają się wszystkie przesłuchania — obok siebie siadają ludzie o różnych poglądach i życiorysach a przez pół godziny – tyle będzie trwało przesłuchanie jednego pianisty – będą oddychać w podobnym rytmie. Taka wspólnota uwagi to dziś rzadkość.
Dostrzegam tutaj także pewien duchowy wymiar: uważność, cisza, wspólnota, otwartość, zgoda na doświadczenie czegoś głębokiego. Nie głośne – choć czasami głuche – internetowe wpisy lecz praktyczny wymiar życia – wejście na salę, zajęcie miejsca, rozluźnienie, wyciszenie telefonu, zwolnienie. Rubato (swobodne kształtowanie czasu w muzyce – chwilowe przyspieszanie lub zwalnianie tempa) może stać się tłem dla głębszej refleksji a pauzy – mogą być momentami duchowej kontemplacji. Muzyka przypomina, że poza codzienną prozą życia potrzebujemy także spokojnego, kołyszącego rytmu piękna, świadomej obecności i poczucia sensu.

Tegoroczny, XIX Konkurs Chopinowski to inauguracja obchodów jego stulecia (swój początek Konkurs miał w 1927 roku). Do rywalizacji stanęło 84 pianistów z 20 krajów (spośród 642 zgłoszeń, 171 dopuszczonych do eliminacji; ostatecznie w eliminacjach wystąpiło 162), a do finału — zgodnie z regulaminem — przejdzie nie więcej niż 10 osób.
Polski akcent
W tegorocznej edycji słyszymy 13 pianistów z Polski, co czyni nas jednym z najliczniej reprezentowanych narodów obok Chin i Japonii – w momencie publikacji tego felietonu do drugiego etapu zakwalifikowało się 4 polaków. Uczestnicy przyjechali z blisko 20 krajów – są wśród nich także wykonawcy z Izraela oraz pianiści związani z Rosją (startują jako indywidualni – neutralni pianiści). W codziennej debacie te nazwy państw potrafią rozpalać emocje; jednak na scenie Filharmonii Narodowej wspólnym językiem pozostanie wspomniane rubato, cisza i właściwie wyartykułowany dźwięk. To nie naiwność, lecz doświadczenie: muzyka chwilowo burzy nasze mury, przypominając, że konflikt, spór i wojna nigdy nie mają ostatniego słowa.
Czy to wystarczy, by rozbroić emocje? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że podczas tych trzydziestu minut wspólnym, zrozumiałym dla wszystkich językiem jest muzyka, a podziałów jest mniej. Apostoł Paweł napisał:
„On bowiem jest naszym pokojem.
List do Efezjan 2,14–16 [Biblia Ekumeniczna]
On, który w jedno połączył jednych i drugich
i zburzył w swoim ciele dzielący ich mur wrogości…”

Selekcja
Droga każdego pianisty na Konkurs Chopinowski była długa i wyczerpująca. Czy to przypomina odrobinę drogę chrześcijanina? Tak i nie zarazem. Bo uczeń Chrystusa ćwiczy wierność, ale nie „zasługuje” sobie na zbawienie swoimi umiejętnościami. O tym prostym, wywrotowym paradoksie przypomina nam znów Paweł:
List do Efezjan 2,8–9 [Biblia Ekumeniczna]
„Łaską przecież jesteście zbawieni przez wiarę.
Nie od was więc to pochodzi, lecz jest darem Boga.
Nie z powodu uczynków, aby się nikt nie chlubił.”
Jedna osoba
Sam konkurs jest ściśle „chopinowski” – program to Chopin i tylko Chopin. Każdy etap wymaga innych proporcji: od miniatur w I rundzie po wielkie formy w III, a zwieńczeniem finału są koncerty z orkiestrą. Kalendarz rozpisano klarownie i – co ważne – przypomniano, że to maraton, który potrzebuje i wolty – oznaczenie alternatywnego zakończenia utworu muzycznego, które wykonuje się po powtórzeniu fragmentu utworu – i oddechu.
Z tej perspektywy Konkurs Chopinowski jest pełen chrześcijańskich analogii: kolejne etapy przypominają rytmy naszego duchowego wzrostu; preludia i etiudy są jak pierwsze kroki stawiane z Bogiem, a nokturn – jak wieczorna modlitwa, która domyka dzień. Lecz w Kościele – inaczej niż na scenie filharmonii – nikt nie odpada za nierówny lub gorszy występ. W Kościele nikt nie wręcza „Grand Prix” publiczności. Nagroda nie jest do wygrania; jest do przyjęcia. A jednak dyscyplina pianistów – cisza, skupienie, uwaga i oddech – powinna nas zawstydzać: jak często w naszym chrześcijańskim życiu mamy na to czas?
„Zatrzymajcie się i dowiedzcie,
Psalm 46,11, Biblia Ekumeniczna
że Ja jestem Bogiem,
wywyższonym wśród narodów,
wywyższonym na ziemi!”
Te słowa „zatrzymajcie się” są kluczem tegorocznego października. Zatrzymajcie się – mimo wojny w Ukrainie. Zatrzymajcie się – gdy docierają do nas łamiące serce obrazy ze Strefy Gazy. Zatrzymajcie się – kiedy populizm i chrześcijański radykalizm podsuwają zbyt łatwe odpowiedzi i zbyt ostrą retorykę. Zatrzymajcie się – żeby usłyszeć muzykę, ale przede wszystkim: drugiego człowieka.
W Filharmonii siedzą obok siebie ludzie o bardzo różnych poglądach; obok Polaka – Ukrainka, obok Żyda – chrześcijanin, obok sceptyka – gorący wierzący. A jednak przez pół godziny oddychają w tym samym rytmie. Czy nie jest to mała przypowieść o Bożym królestwie?
„Wielki Finał”
W Filharmonii Narodowej byłem dotąd tylko … raz – 27 listopada 2022 roku – na recitalu Grigorija Sokołowa – jednego z najwybitniejszych żyjących pianistów na świecie. Jechałem z Gdyni, gdzie na co dzień mieszkam. Spóźniłem się o trzy i pół minuty. Drzwi do sali były już zamknięte; wstęp dla spóźnionych jest możliwy dopiero podczas oklasków lub w przerwie i bez gwarancji zajęcia wykupionego miejsca. Czekałem więc do pauzy, ucząc się na własnej skórze koncertowej etykiety uważności i słuchając występu na jednym z zawieszonych przed salą telewizorów.

Sokołow uchodzi za artystę, który gra wyłącznie recitale (od lat unika występów z orkiestrą), jego wieczory to półmrok, maksymalne skupienie i… długie serie bisów – nierzadko do sześciu. Ostatecznie pisane mi było usłyszeć Sokolova na żywo i wszedłem do Sali. Tego wieczora bisował 6 razy.
Dzisiaj wraca do mnie pytanie: a jeśli „spóźnimy” się na największe wydarzenie w historii ludzkości – powrót Zbawiciela po zbuntowanego człowieka? Filharmonia może zamknąć drzwi sali koncertowej. Bóg drzwi łaski – nie. W przypowieściach Jezus ostrzega, by nie odwlekać decyzji, ale dziś „czas przychylności” trwa.
Dla mnie tamten wieczór był lekcją.
Kto naprawdę chce słuchać, przychodzi wcześniej.
Z otwartym, choć nie zawsze od razu gotowym sercem.
Daniel Kluska
